wtorek, 27 października 2015

Amsterdam...

Ech znowu miałam długą przerwę... Nie jest tak łatwo ogarniać wszystko w 24 godziny hihi. W połowie miesiąca byliśmy  w Amsterdamie, mój M. biegł MARATON!!!


Pogoda do kitu cały czas padało :(. Ale podobno tak wygląda 80% roku. Ogólnie miasto piękne, choć dla mnie za głośne i zbyt dużo ludzi.



 Rowery, sery i wiatraki ... tego nie mogło zabraknąć :)




Mieszkaliśmy u siostry mojej przyjaciółki (Justyś jeszcze raz wielkie dzięki :) ) w niewielkiej miejscowości Spaarndam. Stara, przepiękna mieścina ze śluzą najstarszą na świecie.
Dla maluszków, których jest dwójka, prześliczna Sara i pięcioletni śliczny Adaś (gaduła), uszyłam oczywiście pamiątki. Poduszki sowy i zające maileg w kolorze blue :). Oto one:















 Czas umknął bardzo szybko, szkoda... jeszcze wielu ciekawych rzeczy nie zobaczyliśmy. Ale jest szansa, że  pojedziemy kiedyś raz jeszcze :).

Po światecznie ...

Trochę minęło już od świąt, za chwilę następne Wielkanocne :). Ale co tam powrzucam troszkę prezentów, jakie powstały w gorączce przedświate...