Trochę czasu zajęło mi uszycie króliczków, każdy dzieciaczek dostał jednego. Pierwszy był dla Frankiego, oto on...
Drugi dla Matysi i trzeci dla Maksa...
Nie było to łatwe, samo szycie ciałek to pestka, gorzej z poprzyszywaniem części na miejsce. Nogi to wiadomo, ale z rękoma to jakoś mi nie idzie:). A szycie ubranek to chyba największa sztuka. Dosyć, że to małe to jeszcze wykrojów jak a lekarstwo i trzeba kombinować. Kapeluszy nie mają wcale, bo mi nie wyszły, ale będę probować dalej... może juto hehe.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Po światecznie ...
Trochę minęło już od świąt, za chwilę następne Wielkanocne :). Ale co tam powrzucam troszkę prezentów, jakie powstały w gorączce przedświate...
-
Trochę minęło już od świąt, za chwilę następne Wielkanocne :). Ale co tam powrzucam troszkę prezentów, jakie powstały w gorączce przedświate...
-
Mam tutaj małą podusię dla mojej córci, obiecałam jej już jakiś czas temu i wreszcie mi się udało. Powstała z czegoś co kiedyś było spódnicz...
-
Wielkanoc zbliża się wielkimi krokami, a moje zające prawie wszystkie znalazły nowe domki :). Jednego nie zdążyłam sfotografować, bo moje na...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz