niedziela, 13 lipca 2014

"Prawdziwy" patchwork...

Miało być o torebce, ale to poźniej. Udało mi się skończyć mój "prawdziwy" patchwork :).Narzuta na łóżko mojej Matysi. Tak dałam rade. Dużo czasu zajęło mi zgromadzenie materiałów, wymyślenie wzoru, który miałby ręce i nogi :). Samo zszywanie kwadratów poszłoby o wiele szybciej, niestety maszyna się buntowała :(. Sama jestem zdziwiona, że w takim tempie mi szło. Zważywszy na fakt, iż jeszcze rok temu nie miałam pojęcia jak uruchomić maszynę, a o nawleczeniu igły to już nie wspomnę. Efekt jest jak dla mnie piorunujący i zadowalający. Bez prucia się nie obeszło, ale mniej było niż zakładałam hihi. Błędów nie udało mi się uniknąć, ale to jakaś nauczka na przyszłość. Myślę, że następna ( bo na pewno będzie następna) będzie lepsza :)  Mojej córci się podoba i jest zachwycona :). A to dla mnie największa nagroda :). A wszyscy co uważli, że się nie nauczę byli w błędzie. SAMA się "wyedukowałam" z pomocą netu :) tutoriale i inne blogi to skarbnica wiedzy. Mam jeszcze duuuuużo braków, ale co tam nauczę się.  Narzuta ma wymiar 130x 210 całkiem spora, tak myślę, przepikowałam po szwach niestety, bo sprzęcik zawodzi. Może kiedyś jak zrobię powtórkę to będą bąbelki i loty trzmiela ach...




Układanie wzoru szło powoli zmiany, zmiany, a efekt końcowy jak widać



To już zszyte kwadraty, teraz wypełnienie i spód...


Tył narzuty jest brązowy w białe grochy


Całość z lamówką prezentuje się tak...




Myślę, że pikowania są dość wyraźne, choć tylko po szwach :)


Tu już na łóżku...







Wszyscy "mieszkańcy" łóżka Matyldy ;) sporo tego...


 
Teraz nie pozostało mi nic innego jak moim synkom sprawić narzuty na ich łóżka :). Czas zacząć gromadzić materiał.  Mam nadzieję, że tym co zaglądają choć troszkę się spodoba. Pozdrawiam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Po światecznie ...

Trochę minęło już od świąt, za chwilę następne Wielkanocne :). Ale co tam powrzucam troszkę prezentów, jakie powstały w gorączce przedświate...